UrStory

Opis forum


#1 2012-01-18 11:44:01

Uroboros

Opiekun

Zarejestrowany: 2011-03-10
Posty: 45
Punktów :   

Kształty Mroku

Prolog.

   Od dawna krąży legenda, o "Bóstwie" lub... "Demonie", które może spełnić twoje życzenie...
Jednak żeby tak się stało, musisz zaglądnąć w głąb swojego serca, i poświecić coś tobie najdroższego...
Nie wielu jest zdolnych aby wyciągnąć to z siebie, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę czyni Nas, Nami.
Dla większości są to wspomnienia, dla innych bliskie osoby... a dla innych mroczne tajemnice...
Zapłata jest zawsze tej samej wartości... czyli coś najważniejszego...


Uroboros- mistyczne stworzenie oznaczające pętle nieskończoności, mistyczny wąż, który wijąc się w znak nieskończoności, gryzie swój własny ogon.

Offline

 

#2 2012-01-18 14:12:41

kolind

Opiekun

Zarejestrowany: 2011-03-11
Posty: 38
Punktów :   

Re: Kształty Mroku

Siedzieli w lekko przyciemnionym szarymi kotarami pokoju. Delikatne światło dnia oswietlało podłogę a w promieniach przebijającego się to i ówdzie, przez dziury w zasłonach, światła widać było tumany unoszącego się jak plankton w toni wodnej kurzu. Atmosfera była gęsta lecz nie napięta. Stolik był mały o okrągłym blacie. Krzesła z tego samego kompletu idealnie wpasowywały się w otoczenie. Deski pod stopami uginały się nieznacznie wydając przyjemny odgłos jaki to ma w zwyczaju wydawać wyginające się drewno. Adam trzymał w ręku papierosa który powędrował w kierunku ust. Zaciągał sie powoli. Wzrok miał zimny, pozbawiony wszelkich uczuć. Był spokojny a zmysły jego wyostrzone.
Reporter:
- Jesteśmy tu... i teraz... . Co czujesz?
Adam:
- Ból. Ból po stracie...
Reporter:
- Kim dla Ciebie był ten człowiek?
Po długiej chwili namysłu i lekim zmarszczeniu brwi odpowiedział:
- On... był kimś. Był osobą dumną, honorową. Był mężczyzną którego wychowałem.
Reporter:
- Ile razy tygodniowo odwiedzasz go...?
Adam:
- Codziennie rano o 8:00. Świeczka i kwiat bzu który tak kochał... kurwa. Codziennie...
Reporter:
- A co jesli miałbyś jedną szansę. Co byś zrobił?
Adam:
- Słucham...?
Reporter:
- Co byłoby ostatnią w twoim życiu rzecza którą chciałbyś zrobić?
Adam:
- Zabić. Zabić skurwiela.
Reporter:
- A co z... Piotrem?
Adam:
- Jak to co?
Reporter:
- No wiesz... Nie chciałbys go ujrzeć ten ostatni raz?
Adam:
- Żadna moc nie wróci życia mojemu synowi... W ogóle co pan mówi?
Reporter:
- Dobrze, przepraszam. Może chwila przerwy...

Adam wyciągnął z czarnego, długiego płaszcza broń. Przyłożył ja do skroni równoczesnie wypowiadając ostatnie słowa w swoim życiu:
- Kiedy nie ma Ciebie ja już nie mam nic.
Palec pociągnął za spust. Rozległ sie głośny odgłos wystrzału a krew i kawałki, pogruchotanej od impetu kuli, głowy ozdobiły ściany pokoju.

Było ciemno. W zasadzie można domyślić się, że była noc. Latarnie oświetlały ulice swoim pomarańczowym ciepłym światłem a płatki śniegu delikatnie muskały wrażliwą skórę Adama.
Adam:
- A więc tak wygląda ta druga strona. - ze zdziwieniem burknął sam do siebie.
Niepewne kroki skierował przed siebie pustą i cichą ulicą jakiegoś osiedla. Po drodze minął kilku bezbarwnych przechodniów. Wkońcu odważył się zagadać do człowieka stojącego w bramie osiedla 14a. podszedł do niego, spojrzał prosto w oczy i uniósł delikatnie lewą rękę w geście zakłopotania lub otrzymania pomocy.
Obcy mężczyzna na głowie miał kapelusz a ciało swe skrywał pod czarnym jak sama noc płaszczem i rękawicami ze skóry. Twarz jego niesposób było dojrzeć w panującym tam mroku. Nagle ręka jego uniosła się a palec wskazujący poskromił cień który wił się na brukowanej posadzce chodnika niczym wąż wije się przypalany ogniem. Cień ten wędrował  w kierunku grupki stojących ludzi. Jeden z ów osobników odwrócił się zdjąwszy kaptur a latarnia pod którą stał oświetliła jego lica. Adam zamarł, ręce zdretwiały mu a całe ciało przeszył zimny, biegnący od stóp aż po czubek głowy dreszcz. Włosy na rękach i nogach zjerzył się. Tajemniczy mężczyzna prawą swą rękę włożył do kieszeni która dopiero teraz, jakby na jego polecenie, wyłoniła się z mroku który go otaczał. Po chwili dłoń zgrabnie wysunęła się ze schowka trzymając maleńka karteczkę na której widniał napis:

<rysunek słońca> 14.05.1987 <rysunek krzyża> .....................

Czarny pan wręczył mu tę kartkę poczym napowrót sięgnął do kieszeni tym razem wyjmując pióro i maleńką buteleczkę. Koreczek od buteleczki zniknął a koncówka pióra delikatnie zamoczyła się w atramencie. Po wykonaniu tych czynności wręczył pióro zrozpaczonemu ojcu. Adam raz jeszcze niepewnym wzrokiem spojrzał na tajemniczą postać poczym drżącą ze strachu ręką dopisał na kartcę aktualna datę. Zwitek papieru stanął w płomieniach spalając się doszczętnie a nieznany mężczyzna rozpłynął się przybierając najrozmaitsze kształty mroku. Głowa Adama zwróciła się w kierunku grupki chłopaków. Pozbawiony kaptura oprawca złapał się za klatkę piersiową poczym jego nieprzytomne ciało osunęło się na podłogę. Jego koledzy bezskutecznie próbowali go reanimować. Adam widział jak mrok zmierza w stronę chłopaka oplatając go swoimi więzami. Z dachu nieopodal wybudowanego domu poderwało się stado kruków trzepocząc i latając dookoła martwego człowieka. Adam ukląkł a łza spłynęła mu po wyżłobionym już od zmarszczek policzku. Począł płakać. Płacz jego był tak głośny a rozpacz tak wielka, że na parę sekund mrok nocy rozstąpił się by w blasku dnia mógł on ujrzeć swojego ukochanego synka przechadzającego się po pobliskim trawniku.
Adam:
- Synku...! Synkuuu!!! Szlochał klęcząc na kolanach i wspierając się na ramionach. Łzy jeszcze intensywniej zaczęły kapać z policzków a w miejscu gdzie spadły wyrastały kwiaty i zieleniła się trawa.
Syn jego powiedział tylko jedno zdanie spokojnym, błogim głosem:
- Tatusiu, bądź szczęśliwym człowiekiem.
Po czym uśmiechnął się i znikł. Wszystko dookoła zaczęło wirować i stawać się coraz bardziej jasne. W końcu bezgraniczne światło ogarnęło Adama a w świetle tym słyszał odgłosy. Dźwięki te zdawały układać się w jeden wyraz... Adam!

Ocknął się przerażony podrywając się z podłogi na równe nogi. Macał się po całym ciele, głowie, rekach i korpusie. Sapał i dyszał jakby przebiegł dziesiątki kilometrów. Rozchwianym lecz rozentuzjazmowanym krokiem wybiegł z pokoju krzycząc tylko:
- Boże! Ja go widziałem, widziałem go!!!
Na ustach reportera zdawał się malować delikatnych uśmiech.


Najpiękniejsze piękno - ogrom nieskończoności
Najgorsze zło - ignorancja

Offline

 

#3 2012-01-19 03:04:41

Uroboros

Opiekun

Zarejestrowany: 2011-03-10
Posty: 45
Punktów :   

Re: Kształty Mroku

{nic nadzwyczajnego nie przyszło mi do głowy, więc temat, który był poruszany przez wielu ludzi}


   Dom był piękny, zbudowany w starym europejskim stylu. Od bramy wjazdowej, do drzwi tego wspaniałego domu, był chyba kilometr drogi, po której bokach były piękne zdobione lampy i wysoki płot z równo przyciętych krzaków... Za płotem był las, w którym można było co jakiś czas zauważyć nawet jelenia. W domu mieszkał człowiek, z służbą, jednak samotny.
  Starszy pan siedział właśnie sam przy swoim kominku, paląc fajkę i popijając winem. Do pokoju wszedł jego kamerdyner.
Kamerdyner: Tak panie?
Starszy człowiek: Tyle razy mówiłem... Mów mi Jan...
Kamerdyner: Dobrze pa... Janie. Wzywałeś?
Jan: Czy wzywałem... tak...
Kamerdyner: Słucham.
Jan: Cały majątek, który uzbierałem przez całe moje krótkie życie... To wszystko, nie uchroni mnie od śmierci... Co mam robić... Dał bym wszystko, żeby stać się nieśmiertelny... żeby znowu być młodym, i takim pozostać... wszystko...
Kamerdyner: Ale jest pan tego pewien?
Jan: Pan... eh... Popatrz na mnie... Jestem stary... umrę już niedługo... A wszystko do czego doszedłem było jedynie przygotowaniem... może nie przygotowaniem, ale wołaniem, strachem przed śmiercią... Oddał bym wszystko... wszystko, aby nie umierać...
Kamerdyner: Na pewno?
Jan: Tak!
Odpowiedział już wściekły stary Jan, po czym zamilkł, i wpatrywał się w ogień.
Kamerdyner: Janie, czy wiesz, co jest dla ciebie najbardziej wartościowe?
Jan: ... Początek... To nie tak, że zawsze byłem bogaty, jeszcze w młodości robiłem wiele rzeczy... a nawet się zakochałem... Jednak to teraz tylko wspomnienia... jedynie wspomnienia...
Kamerdyner: Tak, ale to one tworzą cię tym, kim jesteś. Wiec to jest twoja odpowiedź? "Wspomnienia z dawnych lat"?
Jan: Tak...
Kamerdyner: Niech tak będzie, jak by nie patrzeć, to wśród twoich bogactw nie ma nic cennego, nic, za co by ktoś mógł oddać życie.
Jan: Nie takim tonem!
Kamerdyner: Dobrze więc. Czy byłbyś gotowy oddać to, co dla ciebie najbardziej wartościowe, żeby osiągnąć wieczne życie?
Jan: Tak. Strach przed śmiercią jest najgorszy, nie ma nic gorszego od tego strachu...
Kamerdyner: Człowieku, są rzeczy o wiele gorsze... A teraz śpij...
   Starszy Jan zasnął w swoim fotelu...
(potrzebuje dalszej części ^^ ktoś odważny? Plan jest taki, że na końcu Jan se zgoni, a kamerduś odejdzie śmiejąc się!)


Uroboros- mistyczne stworzenie oznaczające pętle nieskończoności, mistyczny wąż, który wijąc się w znak nieskończoności, gryzie swój własny ogon.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.okecie93.pun.pl www.pw-mibm.pun.pl www.ricoe-gra.pun.pl www.pf.pun.pl www.kajagoogoo.pun.pl